OD REDAKCJI

AGD przewodnią siłą narodu

AGD przewodnią siłą narodu

Temat extra: "Odp... cie się od tej lodówki"

Witam wszystkich Państwa bardzo serdecznie w nowym roku i raz jeszcze życzę zdrowia, spokoju, pomyślności i worka pieniędzy (resztę kupimy sobie w Internecie).
A propos tego ostatniego, zgodnie z duchem czasu przechodzimy od stycznia 2025 roku na wydania w pełni cyfrowe. Ufam, że wreszcie ktoś odda poczcie te 70 dużych „baniek”, to wtedy może i my znów się dołożymy. Oczywiście najwięcej problemów ze zmianą miałem ja, jako BOT (Bumer Old Timer), ale ostatecznie historia Chaplina, który nie wyobrażał sobie początkowo ery filmów z dźwiękiem, a potem znakomicie się nim bawił, w pełni mnie uspokoiła. Z drugiej strony wyłączamy jedynie małą „funkcjonalność”, bo zaledwie 5 proc. z zakresu naszych działań.
Tym z Państwa, którzy nas nieco mniej znają, przybliżę, że od lat InfoMarket jest czołowym w Polsce dostawcą kontentu. To 95 proc. naszego core biznesu. Materiały przygotowane przez nasze redakcje (a jest ich dziś kilka), trafiają do największych w kraju sieci handlowych, operatorów Internetu, a także prasy, radia i TV. „Produkujemy” obecnie niebagatelną liczbę niemal 2,5 tys. plików/miesiąc! Ze statystycznych ciekawostek dodam fakt, że przed „epoką” Covid-19 nie przekraczaliśmy ich 300, co w praktyce oznacza, że ten wirus nam akurat wyszedł na zdrowie smiley.
Oczywiście od lat część informacji trafia na naszą stronę i jest też szeroko dystrybuowana przez nasze newslettery, których zasięg i dotarcie były i są wielokrotnie większe od magazynów drukowanych. I w pierwszej z czterech w tym roku cyfrowych wysyłek, która poświęcona jest segmentowi dużego AGD, przygotowaliśmy wiele aktualnych i ciekawych tematów, jak choćby zmiany w etykietach dla suszarek do ubrań czy raport WEI. Obraz z niego wyłania się ciekawy.

Doganiamy Niemców i stajemy się „drugą” Japonią!

Ufam, że ktoś byłemu prezydentowi Wałęsie, ów raport dostarczy. Na pewno chłop się ucieszy. A ja, czekając spokojnie na swoje 100 milionów, zrobiłem sobie w międzyczasie taki oto znaczek w klapę. Zapewne zastanawiają się Państwo, czy tak słabych mamy grafików w studio DTP, czy do końca mi się już klepki poprzestawiały. Uspokoję, trzeszczy może nieco, ale to działanie celowe i znaczek jest w 100 proc. prawdziwy. Otóż byłem ostatnio na imprezie, na której pojawiło się wielu politykierów, i zauważyłem, że modne jest teraz mieć w klapie nawet nie Maryję, ale np. flagę, czołg, samolot czy wywrotkę. Furorę robią też te z nazwami partii. Są zdecydowanie największe. Jeden facet to miał nawet do klapy przyczepioną taką tarczę jak rzymski gladiator. Pomyślałem – skoro to modne, to czas iść i za tym tryndem. Teraz i ja tak będę chodził na spotkania. A co!

Powiem Państwu, że strasznie fajny jest ten Internet.

Piszę sobie i piszę i żaden program mi nie „odpisuje”, że skończyła się kasa za możliwą liczbę znaków. To może być problem, bo od dawna w redakcji wszyscy wiedzą, że radio można wyłączyć jak „gada”, mnie niestety nie. Jak na złość z pisaniem mam tak samo i to może boleć (przepraszam). Z drugiej strony brak talentu boleć może jeszcze bardziej. Kiedyś na plastyce pani w podstawówce kazała narysować nam konia. Po tej pracy wezwano moich rodziców, bo okazało się, że koń miał pięć nóg, a nie miał ogona. Ja naprawdę się starałem i myślałem o ogonie.
No dobrze, ufam, że chwilę jeszcze Państwo ze mną wytrzymają, bo mam dwa wątki, które nie pozwolą mi położyć się spać, póki komuś ich nie opowiem. Zacznę może od faktu, że zapewne Państwo zauważyli, że nasza poczciwa lodówka znów stała się artefaktem dla polityków. Z tego prosty wniosek:

AGD przewodnią siłą narodu!

Nie wiem które to już jej „wejście” w spocie propagandystów, ale powiem tylko tyle: jestem mocno rozczarowany. Ja to myślałem, że zobaczę w komorze „0 procent” nie twarz premiera Tuska, a przemiłe, promienne i okrągłe jak Słońce oblicze prof. Adama Glapińskiego. Zdaje się, że za inflację w PRL numer IV (jak dobrze liczę) to akurat pan profesor jest odpowiedzialny – no chyba, że źle przekaz dnia zrozumiałem. Tak czy tak, przyznam, że obiecałem sobie, że w tym roku koniecznie przejdę się na jakąś konferencję pana prezesa. Dawno nie byłem w kabarecie czy teatrze, a on ma tak wspaniały warsztat i liryczne metafory, że od najlepszych – jak można – należy się uczyć zawsze. Jest przy tym tak przekonywający, że dzięki niemu ja ze spokojem płacę swój kredyt, czołgając się po płaskowyżu i nawet jak spadam niekiedy z niego w przepaść, to mimo że lecę z impetem w dół, to głowę mam wysoko uniesioną do góry.
A swoją drogą to, Drodzy Państwo, wielu z Was ma przecież w ofercie jakiś model wielodrzwiowy. Może dać spin doktorantom jakieś quattroporte? Co Wy na to? A byłoby więcej główek do pokazania, a i wysuwałoby się więcej i zamykało, krótko mówiąc: byłaby jakaś dramaturgia, bo ta nędza lodówkowa już się ograła i opatrzała.
Na koniec nie mogę się powstrzymać od pewnej autentycznej historii – także z lodówką. Ciężko jest ją, co prawda, opowiedzieć słowami, ale spróbuję. Zwłaszcza że kiedy mi ją przytoczył znajomy serwisant, myślałem, że nie zdążę i zrobię coś nie tam i nie tu, gdzie trzeba. Otóż do jednego z wysokościowców w Warszawie udał się ów serwisant AGD na wizytę wezwany do naprawy lodówki, która po 25 latach (słownie: dwudziestu pięciu latach) słabo już chłodziła. Wszedł do domu, zdjął torbę monterską i przystąpił wziął człek do pracy. Coś tam przekręcił, coś tam sprawdzał i nagle – mając jedynie w pomieszczeniu przed sobą leciwą babcię – słyszy męskim głosem stanowcze:

„Odp…cie się od tej lodówki!”

Rozejrzał się wokoło, spojrzał na babcię, ta uśmiechnięta nic nie mówi. Dalej począł więc znów sprzęcinę uzdatniać, a tu znów dobiega głos, jeszcze donośniejszy i bardziej zdecydowany: „Odp…cie się od tej lodówki!”. Znów spojrzał majster na babcię, a babcia jak gdyby nigdy nic. Stoi i dalej się uśmiecha, jakby w ogóle tego nie słyszała. W kuchni są sami, obok przedpokój, nikogo nie ma, myśli technik – „Kurna, no, babcia brzuchomówca czy co?”. Skonsternowany nie wytrzymał i mówi „No to nie wiem, niech Pani zdecyduje, czy mam ją naprawiać, czy nie?”. Babcia od razu odparła, „Oj mój Boże, niech Pan naprawia kochanieńki”. I ledwo skończyła babinka mówić, a tu znów w przestrzeni pojawiło się złowrogie i wyjątkowe głośne „Odp…cie się od tej lodówki, mówię!!!”.
Okazało się, że w dawnych M-1 budowano kuchnię, która miała nad stołem szybę, a pod stołem przestrzeń prowadzącą do jedynego pokoju. Można tam było coś wstawić. Skorzystali z tej szansy starsi ludzie i umieścili tam łóżko. I leżał tak pod stołem, głową do kuchni mąż babci, który za sprawą lichej emerytury miał odmienne zdanie, czy serwisować sprzęt AGD, czy nie.
Oczywiście ja jestem za babcią i za naprawianiem lodówek i absolutnie, drodzy (w utrzymaniu) politycy, nie obrażajcie się na dziadziusia i dalej bawcie naszym sprzętem do woli. Wy macie misję, a my ubaw.
Piotr Krakowiak – redaktor naczelny InfoProdukt.pl

2025-01-13
x

Kontakt z redakcją

© 2025 InfoMarket